Mic Mic
733
BLOG

Korwin-Mikke jako hipostaza

Mic Mic Polityka Obserwuj notkę 22

    Chyba prawdą niepodważalną jest fakt, że na youtube.com i wielu innych portalach społecznościowych zwolennicy Kongresu Nowej Prawicy stanowią potęgę, choć trudno stwierdzić, na ile mamy do czynienia z rzeczywistą dużą popularnością, a na ile z heroiczną aktywnością grupki aktywistów. Wiadomo tylko, że to ludzie młodzi, którzy wykazują się doprawdy urzekającą, mówię to bez ironii!, troską o sprawy publiczne. Niemniej jednak wykazują szereg charakterystycznych i dziwacznych postaw, które rzuciły mi się w oczy i które skłoniły mnie w konsekwencji do napisania niniejszej notki.

   Otóż, moja obserwacja zaczęła się od komentarzy Rafała Ziemkiewicza na temat Janusza Korwina-Mikke i samego Kongresu Nowej Prawicy. Generalnie linia red. Ziemkiewicza leci tak: mają dobry program, owszem, popieram, ale prezes jest świrem i w tym sęk. I w sumie nie byłoby w tym nic zaskakującego, bo zdaje się, że półżartem półserio niejeden wyborca tak postrzega partię, na którą głos oddał w ostatnich wyborach. Aliści reakcje korwinowych zwolenników na opinie Ziemkiewicza, rekacje znane przeze mnie głównie z komentarzy pod nagraniami na youtube.com, pozwalają na wysunięcie kilku wniosków. Primo, redaktora za krytyczne komentarze od razu spotykają zarzuty zmieszane z inwektywami, że jako były członek partii i bliski współpracownik jej odwiecznego szefa zdradził idee i został pisowcem. Od razu ujawnia się tu pewien typ polskiego wyborcy, który traktuje wyznawane przez siebie idee i popieraną przez siebie partię mniej więcej w taki sposób, jak to jest w teologii katolickiej z relacją między Chrystusem a Kościołem jako Mistycznym Ciałem Pana. Przez tę religijną analogię mam na myśli to, że wielu, jak się wydaje, traktuje tę czy inną partię jako niezbędną i nieusuwalną manifestację danej idei. Przeto opuszczenie tej partii będzie tożsame ze zdradą idei podobnie, jak odejście z Kościoła byłoby schizmą i tym samym aktem heretyckim (ze względu na naruszenie dogmatu o nieomylności papieskiej). Skutkuje to takim zabawnym, binarnym myśleniem, zupełnie jak w komputerze, iż kto nie jest z nami, ten pewnie wylazł diabłu spod ogona. Kto krytkuje obecny rząd jest z PiS. Kto jest konserwatystą i wolnorynkowcem, a nie jest od Korwina, ten jest z PiS. Kto jest konserwatystą w ogóle, ten pewnie wielbi Kaczyńskich i PiS. Hm...to by przynajmiej tłumaczyło tę paranoję "Gazety Wyborczej", dlaczego PiS jest wszędzie. 

   Secundo, Korwin-Mikke jest hipostazą. Właściwie ze stosunku zwolenników Kongresu Nowej Prawicy do prezesa można wyprowadzić wniosek, że Janusz Korwin-Mikke nie jest tylko wiernym zwolennikiem libertarianizmu gospodarczego i zasłużonym pogromcą socjalistów, o nie! Moi Państwo, on jest tożsamy z ideą wolnorynkową, która przypadkiem wcieliła się tu, nad Wisłą, i przybrała konkretą, fizyczną postać, która cyklicznie ubarwia nasze życie polityczne mniej więcej co jakieś cztery lata. Potem kończą się wybory i o Korwinie cisza, jak makiem zasiał. Jedynie na youtube.com wciąż trwa ożywiona działaność popularyzatorska, objawiająca się przeważnie w kolejnych filmach, które przedstawiają Pana Korwina-Mikke masakrującego jakiegoś lewaka. Na studiach filozoficznych widziałem kilka rzetelnych prób kontrargumentacji i mam przez to wcale głębokie wątpliwości, kto kogo na tych nagranich masakruje. Ale dajmy pokój. Niech dla świętego spokoju będzie, że to prezes KNP jest tam górą, jak to opis pod filmem głosi. 

   Tertio, religijny jest sam stosunek korwinistów do wyznawanego poglądu na gospodarkę. I tutaj muszę wrzucić wątek teoretyczny. Nie mam nic przeciwko liberalizmowi gospodarczemu, jeżeli rozumie się pod tym pojęciem pewien zbiór rozwiązań technicznych, których wyższość nad innymi propozycjami opiera się na kryterium skuteczności. Właściwie to skłaniałbym się raczej ku temu właśnie stanowisku, chociaż byłby to zdecydowanie bardziej pokłon serca niż rozumu, bo o meandrach ekonomii mam niewielkie wyobrażenie. Tylko tyle, co naładowano mi do głowy w liceum na lekcjach przedsiębiorczności. Jednak bez przerwy odnajduje komentarze kaenpowców, które liberalizmu gospodarczego nie traktują i nie bronią go w wyżej wymienionym sensie, lecz przyjmują przy tym cały bagaż ideologiczny, nie zawsze chyba zdając sobie z tego sprawę. Wtedy starcie między liberalizmem a etatyzmem lub innym -izmem nie będzie dotyczyło wyższej efektywności jednego z tych poglądów, lecz przyjmie ono postać konfliktu całościowego, w którym skuteczność w generowaniu bogactwa nie będzie miała decydującego znaczenia, ponieważ poza ekonomią dojdą do głosu wątki etyczne. Liberalizm bowiem - i to w każdym swoim wariancie - zakłada określoną antropologię, pewną wizję człowieką, z której płyną takie a nie inne wnioski dla relacji jednoska-państwo. Właśnie założenie skrajnego indywidualizmu, czyli tezy o pierwotności jednostki względem każdej wspólnoty, pozwala liberałowi, a w szczególności libertarianinowi, traktować państwowy system podatków i wszelakie daniny publiczne jako zorganizowany rabunek lub (łagodniej rzecz ujmując) kradzież. Nie da się nadać powyższym epitetom jakiejkolwiek sensownej treści bez tych właśnie założeń. Jeżeli więc tak traktujemy starcie między liberalizmem gospodarczym a bardziej interweniującymi w gospodarkę ustrojami społecznymi, to skuteczność będzie albo nieważna albo nie decydująca, albowiem pozostanie zawsze liberałowi argument, że ci, którzy większe podatki na nas nakładają i dążą do zwiększenia wydatków socjalnych, zwyczajnie nas grabią z naszej krwawicy. Wtedy teżbędzie można wykrzyknąć: działa czy nie działa, pal licho! Wolny rynek albo śmierć!

   Zasadniczo mógłbym powiedzieć sobie, że nawet jeśli faktycznie wielu fanów Korwina z nim samym na czele tak traktuje zagadnienie wolnorynkowe, to jest to ich problem. Nie moje zabawki i nie moja piaskownica. Ale fakt, że wielu katolików angażuje się w Kongresie Nowej Prawicy i ma wyżej opisane, ideologiczne podejście do liberalizmu, już trochę mnie kłuje. Trzeba zatem przypomnieć elementarną prawdę, że liberalizm, jak mówiłem, i to każdy liberalizm jako doktryna zakłada pewną antrologię, która odrzuca grzech pierworodny, chrześcijańską etykę, która jest etyką perfekcjonistyczną (etyką cnót) i postuluje, iż ludzie są tzw. racjonalnymi egoistami. Dodatkowo za regulatora rynku w wersji klasycznej liberalizmu ekonomicznego, czyli tej pochodzącej od Adama Smitha, bierze się słynną "niewidzialną rękę rynku", która naświetlona teologią katolicką jest niczym więcej, jak zwykłym idolem, pewnym abstrakcyjnym konstruktem o znamionach bożka. Dlatego powiadam, jeżeli ktoś nie jest katolikiem, a ma takie poglądy, to problemu nie ma. Katolik zaś powinien się zastanowić, czy nie pomylił Janusza Korwina-Mikke z Jezusem Chrystusem. 

   Mimo wszystko ciekaw jestem, co z to się urodzi z tego sukcesu Kongresu Nowej Prawicy w niedawnych wyborach do Parlamentu Europejskiego i czy przerodzi się on na zdobycie kilku mandatów w wyborach krajowych. Z mojej strony mówię: "Szczęść im Boże!", bo przy wszystkich zastrzeżeniach i pomimo powtarzających się niewątpliwych odskoków szefa bliżej mi do nich niż do kogokolwiek innego. Tylko prosiłbym i zwolenników Korwina, i zwolenników wszystkich innych partii politycznych, aby zaczęli traktować wybrane przez siebie ugrupowanie trochę mniej kościelnie. Partia polityczna jest służebna wobec idei. Jeżeli realizuje ową myśl źle i nieskutecznie, to należy partię zreformować lub ją porzucić, a nie obchodzić się z nią, jak z frakcją sycylijskiej mafii, która zobowiązuje do dozgonnej lojalności pod groźbą omerty. 

 

   

Mic
O mnie Mic

Fascynacje: Bóg, człowiek, świat. W tej kolejności, przy czym wydaje mi się, że zainteresowanie jednym, pociąga zainteresowanie drugim i trzecim.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka